Biotebal Rzęsy XXL a może S, M albo XXXL ?

Długie, grube, ciemne i gęste rzęsy to marzenie każdej z nas. Oczywiście najlepiej naturalne, niedoczepiane, które są twarde i uniemożliwiają w pełni swobodny demakijaż.


Choć w swojej idei zakładane u kosmetyczki rzęsy spełniają swoją rolę idealnie, tak po kilku miesiącach regularnego ich uzupełniania zdecydowałam się na ich zdjęcie. Ten czas przeznaczam na ich pielęgnację i regenerację, bo wbrew temu co mówią w salonach, rzęsy się osłabiają , stają się bardziej suche, kruche i zdecydowanie krótsze. Oczywiście trzeba pamiętać, że zawsze zapomina się o swoim ich pierwotnym stanie i długości oraz, że działa efekt kontrastu.


Dawno temu, przed snem używałam olejku rycynowego a on z kolei niejednokrotnie dostawał mi się do oczu. Efekt z kolei był powolnie dostrzegalny i mało spektakularny. Korzystałam także ze sławnego Revitalash, którego dobroczynne efekty pojawiły się po niespełna 2 tygodniach. Jego cena oczywiście zabija a z uwagi na szeroką ofertę rynkową zdecydowałam się na konkurencyjny produkt.

 
Tym sposobem wybór padł na Biotebal.
 

Zgrabne, białe, kartonowe pudełeczko opisane wzdłuż i wszerz  pomieściło w środku stożkową, plastikową buteleczkę. 


Uchwyt długi i wąski. 


Pędzelek o średniej długości o zbitej strukturze a jednocześnie na tyle elastycznej i miękkiej, że jego użytkowanie nie było nieprzyjemne.


Przy kontakcie z wnętrzem oka nie doświadczyłam pieczenia a białko nie było nigdy nawet zaczerwienione. Po kilku jednak dniach, jak nigdy wystąpiło u mnie uczulenie, co w zasadzie mi się  nie zdarza. Pech chciał, że powieki stały się czerwone i lekko popuchnięte a blisko linii rzęs pojawił się drobne, lekko bolące mini krosteczki.


Na tym skończyła się moja przygoda z tym kosmetykiem. Jak rozumiecie, nie sięgnę po niego ponownie. Nie jestem także w stanie ocenić skuteczności jego działania, choć wiele osób go sobie chwaliło.
Ciekawa jestem, jaki składnik wywołał u mnie taką reakcję !?












4 Komentarze