Wągry to
co, co każdy z nas ma ale nikt oczywiście tego nie lubi. Sposobów ich usuwania
jest wiele. Najgorszym dla naszej skóry a zarazem najbardziej korcącym sposobem
jest ich ręczne wyciskanie. Nie zawsze jest czas, chęci czy pieniądze by
chodzić regularnie do kosmetyczki i dlatego też zdecydowałam się podczas
buszowania po Rossmanie na zakup oczyszczających plastrów.
Pamiętam,
że dawno temu kiedy wchodziły na rynek, miałam jakieś, były całe białe i
praktycznie nie przyklejały się do skóry nie wspominając o najważniejszym, czyli
o działaniu.
Biotaniqe
to firma, z której używałam już kilka rzeczy, np. peeling gommage (klik), żel do mycia twarzy/ demakijażu (klik), maska peel off (klik)
Opis producenta*
Głęboko
oczyszczające plastry na nos to idealne rozwiązanie dla skóry wymagającej
oczyszczenia i dodatkowej ochrony przed nadmiernym wydzielaniem serum.
Plastry
BIOTANIQE MultiBioMask to połączenie dwóch unikalnych substancji
oczyszczających zamkniętych w plastrach wykonanych z ochronno-łagodzących
składników roślinnych o idealnie dopasowanym kształcie, aby jak najskuteczniej
oczyściły i wygładziły skórę.
Dzięki
zawartości Aktywnego Węgla z pędów bambusa, plastry wydobywają
zanieczyszczenia, zapobiegają powstawaniu nowych zaskórników i regulują
wydzielanie serum. Nawilżający Wyciąg z Oczaru Wirginijskiego działa
antybakteryjnie i przeciwzapalnie.
Działanie
- Natychmiast
usuwają zaskórniki
- Odblokowują
pory
- Działają
antybakteryjnie
- Wydobywają
zanieczyszczenia
- Wygładzają
skórę
W
zgrzanej, dużej saszetce, ku zdziwieniu znalazłam w środku 6 mniejszych
saszetek. Na każdej z nich była oddzielna instrukcja. Uważam to za świetne rozwiązanie.
Każdy plaster można bezpiecznie i higienicznie przetrzymywać czy zabrać ze sobą
w podróż. Dodatkowo, ja bardzo nie lubię trzymać odpakowanych kosmetyków i
naderwana, duża z saszetek mocno by mnie irytowała 😊
Z tyłu
opakowania, producent prowadzi nas krok po kroku, jak właściwie postępować z plastrem.
Z jednej strony czarny plaster wykończony na wysoki połysk, zabezpieczony transparentną folią, z drugiej białe jakby włókno.
Na
wilgotną skórę naklejamy plaster błyszczącą stroną. Ja dodatkowo lekko nawilżam
go także z zewnątrz i chwilkę dociskam. Plaster jest gotowy do usunięcia po wyschnięciu.
Nie patrzyłam ile trwa ten proces wysychania bo zawsze coś robię jednocześnie
innego, ale zakładam ok 15 minut.
No i
właśnie, super jest to, że ta metoda mnie w niczym nie ogranicza czasowo, mogę
robić kilka rzeczy naraz, nie niszczę skóry i nie łamię paznokci. Tak, tak.. ja
mam bardzo słabe i zdarzało się je doskonale popsuć wyciskając 😊
Następnie
łapię Batmana za skrzydła i ciągnę ku środkowi. Za pierwszym razem widziałam
znacznie więcej zaskórników niż przy kolejnych aplikacjach. Aktualnie zużyłam 4
sztuki, każdy w odstępie tygodnia.
Po
ściągnięciu plasterka, na nosie pozostają resztki czarnego preparatu. Skóra nie
jest szczególnie zaczerwieniona. Nos w trakcie działania aktywnych składników w
plastrze nie szczypie, nie mrowi, ogólnie nie czuję żadnego dyskomfortu.
Ogólnie,
z działania jestem bardzo zadowolona. Nie mam w chwili obecnej dużo wągrów ale
to, co znajduje się na plastrze jest zadowalającą ilością. Zastanawiam się, czy
następnym razem nie zrobić najpierw parówki. Ciekawe, jaki wówczas będzie wynik
?:)
*Opis
pochodzi ze strony Biotaniqe (klik)
2 Komentarze
Tych akurat nie stosowałam, ale przetestowałam wiele innych i jedyne które się u mnie sprawdziły to te z Selfie Project. :)
OdpowiedzUsuńJa tych nie znam, ale do Selfie Project zraziłam się przez skład brokatowych maseczek ;/
Usuń