Podczas
ostatniej wolnej w domu chwili, postanowiłam swój czas umilić maseczką do
twarzy.
Tym razem wybór z mojego koszyczka padł na Jinnai Gold Essence Mask, Green Asia.
Nie specjalnie
znalazłam o niej dużo informacji a tym bardziej recenzji by móc porównać wrażenia
z jej użycia.
Złota
saszetka z bordowymi opisami w języku chińskim nie ułatwiała zapoznania się z
produktem. Z tyłu opakowania znalazła się jednak doklejana nalepka z polskim
opisem.
Składniki
maski GOLD ESSENCE MASK dzięki systematycznemu stosowaniu zapewnią skórze
optymalne nawodnienie (betaina, allantoina). Ale przede wszystkim zadbają o
redukcją już istniejących zmarszczek i zapobiegną powstawaniu nowych poprzez
stymulację regeneracji włókien kolagenowych (złoto). To dzięki obecności
koloidalnego złota opóźnione zostają procesy powstawania zmarszczek, a już
istniejące zmarszczki ulegają znacznemu spłyceniu. Nanocząsteczki złota są w
stanie dotrzeć do warstwy podstawnej naskórka, uruchamiając tym samym
mechanizmy związane z systemem jego regeneracji. Ujmując krótko koloidalne
złoto: zwiększa nawilżenie, odmładza, rozświetla, likwiduje przebarwienia,
regeneruje.
Szczegółowe
informacje znalazłam tutaj:
Oczywiście
pojawił się także obrazek ale myślę, że i bez tego bez problemu wszyscy byśmy
sobie poradzili.
Przez
transparentne wycięcie zobaczyć można czym nasączona jest płachta i nasycić się
widokiem złotych drobinek w żelowej zalewie. Po wyjęciu okazało się, że
materiał jest mocno nasycony a i tak bardzo dużo płynu pozostało w saszetce. Wykorzystałam
go do wtarcia w szyję i dekolt.
Płachta
bardzo ładnie przyległa do buzi i nie migrowała na niej. Gęsty płyn pozostał
tam gdzie miał zostać i nie ściekał. To, co wyjątkowo zwróciło moją uwagę to
naprawdę małe wycięcia na oczy, usta.. ale pomimo to, dobrze widziałam i nic
nie zaburzało mi oglądania filmu.
W między
czasie nie odczułam pieczenia, mrowienia i w zasadzie nic nie czułam poza
mokrym materiałem. Z czasem zaczął się wchłaniać.
Po zdjęciu
płachty złote drobinki w dużej mierze pozostały na skórze. Była informacja, że
nie ma konieczności zmywania resztek esencji. Ja jednak ją zmyłam bo twarz mi
się nieprzyjemnie lepiła.
W
zasadzie nie zauważyłam spektakularnego działania, raczej na zasadzie placebo
albo po prostu trzeba by wykonać całą serię by odczuć różnicę w strukturze i
kolorycie skóry nie wspominając o zmarszczkach. Realnie jednak ciężko
stwierdzić co u kogo opóźnia proces starzenia.
Niemniej
maska nie wywołała podrażnień i moja ocena jest neutralna. Była, nie ma, bez
różnicy. Nie była zła ale wybitnie wyróżniająca się także nie. Nie kupię
ponownie ponieważ na rynku jest zbyt duży wybór produktów, których jestem
ciekawa.
1 Komentarze
A czy stosowaliście już samo złoto koloidalne sklep? Bo jak nie, to warto też nad tym pomyśleć, ponieważ korzystnie wpływ na leczenie różnych problemów skórnych i ogólnie korzystnie też wpływa na całe zdrowie.
OdpowiedzUsuń